poniedziałek, 22 września 2014

1965 - High Time

Jedną z zalet prowadzenia bloga jest to, że czasem mogę poznać trochę młodych polskich zespołów i odkryć interesującą muzykę, o której inaczej nie miałabym pojęcia. Jednym z takich zespołów jest 1965 (Nineteen Sixty Five), grupa rockowa powstała w 2013 roku w Warszawie.

Słuchanie materiału zespołu zaczęłam od utworu Too Young To Die - pierwszego (z trzynastu) utworu na płycie i pierwszego, jaki mogła usłyszeć szersza publiczność. Nie przesadzę, jeśli powiem, że już intro zwaliło mnie z nóg (świetny hardrockowy riff!). Cały utwór jest pełen pozytywnej rockowej energii, są wpadające w ucho melodie, no i to genialne solo gitarowe... Nie można też zapominać o wokalu - zadziornym, z lekką chrypką, która nadaje utworom charakteru.

Jeśli już Was zainteresowałam, oto wspomniany utwór:


Zapewne zastanawiacie się teraz, kto kryje się za tą muzyką. Zespół powstał z inicjatywy Michała Rogalskiego, wokalisty, gitarzysty i autora piosenek. Poprosił on kolegów o udział w nagraniu płyty z numerami napisanymi przez niego na przestrzeni kilku ostatnich lat. W projekcie zgodzili się wziąć udział: Mikołaj Piechocki na gitarze, Paweł Krulikowski na basie oraz Marcin Krulikowski na perkusji. Po zaledwie kilku miesiącach prób przyszedł czas na sesję nagraniową pod okiem Tomasza Korczaka w Red Yeti Studio. Dodatkowe partie instrumentów klawiszowych nagrał Filip Lato. 

Po kolejnych kilku miesiącach zmagań studyjnych debiutancka płyta 1965, zatytułowana High Time była gotowa. Jej premiera jest planowana na jesień 2014 roku. W planach jest również intensywne koncertowanie. Nazwa zespołu pochodzi od tytułu albumu The Afghan Whigs - jednej z ulubionych grup lidera kapeli.

Wracając do płyty: kolejne dwa utwory są podobnie energiczne i wpadające w ucho, następny - Desert Song to typowa rockowa ballada, której nie mogło zabraknąć na takiej płycie - to naprawdę ładny utwór. Harlem natomiast to piosenka w stylu bardziej blues-rockowym.

Jednym z utworów jest druga ballada (moja osobista ulubiona piosenka z płyty): Speak, której tekst i melodia szczególnie mi się spodobały. Słychać, że autor piosenek ma także talent do tworzenia klimatycznych ballad.

Head Up In The Clouds jest utrzymane w szybszym, trochę punkowym tempie, a płyta kończy się utworem akustycznym. Proporcja między wolniejszymi, a bardziej energicznymi utworami jest idealna, więc ani się nie męczymy, ani nie nudzimy.

Widać, że mamy tu do czynienia z profesjonalnymi muzykami, choć sam zespół jest młody. Jestem pozytywnie zaskoczona, nieczęsto debiutancka płyta jest tak spójna i przemyślana. Podsumowując, 60 minut z tą płytą to przyjemnie spędzony czas. Polecam!

Oto link do profilu zespołu na Facebooku: 1965. Jeśli Wam się podobało, koniecznie śledźcie, czy przypadkiem nie grają niedługo w Waszym mieście.

2 komentarze:

  1. Ja raczej nie przepadam za polską muzyką, więc nie ciągnie mnie bym się bardziej z tym zespołem zapoznała. ale wpis fajnie się czytało.

    zapraszam na moje dwie strony:
    www.POUR-THE-MUSIC.blog.pl - internetowa gazeta o muzyce
    www.Rebelle-K.blog.pl - mój osobisty blog.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, na pewno zajrzę na Twoje strony :) Pozdrawiam!

      Usuń