Oj naraził się zespół fanom ciężkiego brzmienia! Już poprzednia płyta, The Unforgiving, była odejściem od metalu symfonicznego, a Hydra robi nie krok dalej w tym kierunku, ale kilka kroków. Aż boję się myśleć, co będzie dalej!
Płyta zaczyna się od utworu Let Us Burn - który jest jeszcze w miarę - przypomina to, co zespół nagrał poprzednio. Dalej jest Dangerous, w którym to gościnnie śpiewa Howard Jones znany z występów w zespole Killswich Engage (zespół można zaliczyć do gatunku metalcore). Zespół ten nigdy nie przypadł mi do gustu, wokal pana Jones'a także i moje zdanie nie zmieniło się po usłyszeniu go w duecie z Sharon - przeciwnie - uważam, że w ogóle tu nie pasuje.
And We Run to kolejny utwór, w którym występuje gość. Chciałabym wiedzieć, co kierowało zespołem, kiedy wpadł na pomysł zaproszenia Xzibit'a - rapera. Czyżby zespół chciał zdobyć nowych fanów wśród miłośników rapu?
Paradise - czwarty utwór z płyty, w którym gościnnie śpiewa Tarja Turunen. Zawsze mi się wydawało, że jeśli te dwie panie nagrają duet to będzie coś wielkiego - świetny symfoniczno-metalowy kawałek, w którym będziemy mogli usłyszeć, pełen emocji, słodki głos Sharon oraz mocny, klasyczny wokal Tarji. W praktyce nie jest aż tak dobrze, ale i tak jest to jeden z najfajniejszych utworów na płycie, nie będę się czepiać :)
Edge of The Earth - otwór wyszedł całkiem popowo. Mogłaby z tego być piękna być piękna ballada, gdyby usunąć elektronikę i zostawić sam fortepian i skrzypce.
Kolejne utwory nie różnią się niczym do poprzednich - moją uwagę zwraca jeszcze Silver Moonlight. Gdyby nie przytłumione brzmienie gitar, byłby to bardziej interesujący utwór, szczególnie, że możemy tam usłyszeć growl.
Edge of The Earth - otwór wyszedł całkiem popowo. Mogłaby z tego być piękna być piękna ballada, gdyby usunąć elektronikę i zostawić sam fortepian i skrzypce.
Kolejne utwory nie różnią się niczym do poprzednich - moją uwagę zwraca jeszcze Silver Moonlight. Gdyby nie przytłumione brzmienie gitar, byłby to bardziej interesujący utwór, szczególnie, że możemy tam usłyszeć growl.
Ostatni utwór - Whole World Is Watching został nagrany w dwóch wersjach: w pierwszej śpiewa gościnnie Dave Pirner z zespołu Soul Asylium, a w drugiej Piotr Rogucki z zespołu Coma. Mi się bardziej podoba pierwsza wersja, bo wokal Roguckiego od dawna mnie drażni.
Gdzieniegdzie słychać coś, co przypomina WT z poprzednich, bardziej symfoniczno-metalowych płyt, wokal Sharon też się nie zmienił (chociaż na tej płycie nie wywołuje we mnie żadnych emocji), ale dla mnie płyta jako całość nie jest zbyt interesująca, bo brakuje mi tu klimatu, ciężaru, fortepianu, pięknych melodii i tzw. "pazura", rzeczy, do których zespół nas przyzwyczaił.
Podsumowując - płyta całkiem niemetalowa, bliżej jej chwilami do pop rocka niż metalu, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, płyta może mu się spodobać. Ja wolę wrócić do The Silent Force :)
Ja wogóle nie przepadam za stylem WT ale wielkie halo robią, bo Rogucki zaśpiewał i płyty się sprzedają jak świeże bułeczki.Nie zdziwie się jak połowa tych co się zachwyca to fani Comy. Mi płyta nie podchodzi i zgadzam się, że metalu to tu na próżno szukać ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - robią wielkie halo, podczas gdy nie ma się czym zachwycać... Na szczęście mamy wiele innych zespołów, które przy metalu zostają ;)
UsuńMi się duet z Rogucem bardzo podoba :) Razem z "Paradise" to najlepsze kawałki z Hydry. A że zespół odchodzi od metalu nie ma się co dziwić, tylko czy jest ich sens za to krytykować jeśli nadal dobrze brzmią?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że dobrze brzmią, a skrytykowałam, bo takie są moje odczucia co tej płyty i chciałam się nimi podzielić. Nie jestem jednak z tych, co krytykują zespół "dla zasady", albo ludzi którzy go słuchają.
UsuńWciąż uważam, że WT to bardzo dobry zespół. Życzę miłego słuchania płyty Hydra :)
Jak dla mnie to ich najlepszy album od czasów Mother Earth. Nie zmienia to jednak faktu, że mocno mnie rozczarował, Sharon nagadała dużo, jaki to będzie wspaniały, a jest poprawny, sympatyczny... Słucham tak naprawdę tylko Edge of the World (cudowny mostek!) oraz Covered by Roses, ale dwie znakomite pozycje nie czynią całego krążka znakomitym.
OdpowiedzUsuńChyba po prostu muszę się przyzwyczaić, że grają teraz lżej... Zgadzam się: jest kilka świetnych momentów na tej płycie, może po kilku kilku kolejnych przesłuchaniach przekonam się do niej bardziej.
UsuńNo dosyc ostro. Tylko czy nie za bardzo? No chociaz ja jestem po pierwszym dopiero przesluchaniu albumu to mysle ze az tak slabo nie jest. Napewno do albumu bede jeszcze wracal. No wlasnie zaczynam kolejna sesje z ta plyta i postaram sie cos wiecej na jej temat wypowiedziec wkrotce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże za ostro... a może nie ;) Na pewno jest to dobry album, temu nie przeczę i na pewno jeszcze go posłucham, ale na razie za bardzo mi się nie spodobał. Z chęcią dowiem się, co myślisz o tej płycie, pozdrawiam!
UsuńZespół nie do końca trafia w mój muzyczny gust, ale Paradise to całkiem fajny utwór :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nową notkę
Moim zdaniem album jest całkiem udany, mimo iż styl odbiega od poprzednich płyt. Wydaje się mi że jest taka krzyżówka The Unforgiving z tym co grali wcześniej. Lecz jest coś bardzo niepokojącego: Brzmienie. Same utwory są fajne ale brzmią fatalnie jakby im czegoś brakowało, jakby były przytłumione a przez to nawet lekko męczące. Dla kontrastu włączyłem sobie płyty The Silent Force i Black Symphony, które potwierdziły że sprzęt audio działa dobrze, a brzmienie tych płyt jest o wiele bogatsze i przyjemniejsze w odbiorze. Takie są moje odczucia po kilkukrotnym przesłuchaniu tej płyty.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw waszych opinii na temat brzmienia Hydry.
W przypadku np. The Silent Force brzmienie jest "potężne", ale tutaj wygładzone i przytłumione - po prostu lżejsze. Album udany, swoją opinią już się podzieliłam i nie ma co narzekać - zespół nagrywa, co mu się podoba, a my albo będziemy tego słuchać albo nie :) Dzięki za komentarz, pozdrawiam!
UsuńZnam dwa utwory z tej płyty - Ten z Roguckim, który mi się nie podoba i "Paradise" w którym podoba mi się tylko Tarja. To za mało bym przesłuchała cały album.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję (The Pretty Reckless – Going to Hell) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl
Chociaż ogólnie rzecz biorąc nie jestem fanem tego zespołu to kawałek Paradise zdecydowanie wpada w ucho :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie post, można się dużo dowiedzieć bo jeszcze nie przesluchalam tej płyty ;) bardzo fajnie pozdrawiam Angell ;* ♡♡♡
OdpowiedzUsuńDziękuję, posłuchaj jeśli chcesz :)
UsuńPrzepraszam za moją długą nieobecność. Kochane Within Temptation, a raczej część, która została z poprzednich płyt i lat. Masz całkowitą rację. And We Run to dla mnie kompletna klapa. Niech zostaną w czym są dobrzy (rap z metalem nie idzie w parze). Paradise to ułamek z tych starszych, lepszych kompozycji. Album nie jest wspaniały; można powiedzieć, że jest poprawny, ale mi to nie wystarcza ;P Kompozycje są monotonne i dość przewidywalne. Niech się cofną do przeszłości i formy, bo nowoczesne rozwiązania nie są dla nich zdrowe, aby nie powiedzieć szkodliwe.
OdpowiedzUsuńWow, jesteś jeszcze ostrzejsza niż ja :P Album jest ok, na pewno wielu ludziom się spodoba - nie mówię, że jest beznadziejny, ale nie w moim stylu. Nikt nie lubi, jak zespół, który uwielbia, nagle zmienia styl na taki, który nam się nie podoba. Możemy tylko mieć nadzieję, że następnym razem wymyślą coś bardziej metalowego, chociaż mam co do tego wątpliwości.
Usuń