poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Moja lista: TOP 5 wokalistów

Obiecałam listę swoich ulubionych mężczyzn za mikrofonem, więc oto ona. Dla osób, które mnie znają ta lista (a przynajmniej trzy pierwsze miejsca) nie jest tajemnicą :D 

1) Ville Valo z HIM - nie szkodzi, że HIM nie jest już popularny, to nawet lepiej. Ciągle nagrywają bardzo dobre płyty i jest to mój ulubiony zespół od wielu lat i pewnie się to nie zmieni:) Ville Valo jako wokalistę lubię za głęboką, charakterystyczną barwę głosu przede wszystkim.

Potrafi zaśpiewać tak niskie dźwięki, że ledwo je słychać, a mimo tego brzmią pewnie i mocno - wydaje się, że robi to bez żadnego wysiłku. Najniższe dźwięki, jakie umie zaśpiewać można usłyszeć np w piosenkach: Love You Like I Do, Bittersweet, Gone with the Sin, zwrotki The Kiss of Dawn, Dark Sekret Love, It's All Tears (gdzie płynnie przechodzi z niskich do wysokich tonów - jeden wers śpiewa nisko, a następny wysoko i tak na zmianę - i to nie tylko w studio. Jednak najlepsza pod tym względem jest wersja unplugged!!). Obejrzałam mnóstwo koncertów HIM i filmików na YT z występów na żywo i zawsze byłam pod wrażeniem. Kiedy Ville śpiewa na żywo, nie robi tego "na odwal". Nigdy też nie zaśpiewa piosenki identycznie tak, jak brzmi ona na płycie. I to nie dlatego, że fałszuje :D Wymyśla różne "ozdobniki wokalne", bawi się głosem. Czasem wygląda to jakby się chwalił swoim wokalem. Urozmaica piosenki. Chyba nigdy nie zaśpiewał jednego utworu w 100% tak samo:D

Jeśli chodzi o wysokie dźwięki, radzi sobie równie dobrze. Nie pamiętam, żebym oglądała coś, gdzie by fałszował, albo nie wyciągnął wysokiego dźwięku. Oglądając go na żywo można usłyszeć więcej, niż to co jest na płytach. Jeśli ktoś chce posłuchać jak brzmi głos Ville w wyższych rejestrach, polecam: It's All Tears, Wicked Game, In Venere Veritas oraz niektóre inne piosenki, ale tylko w wersjach live. Zwykle śpiewa czystym głosem, ale w wielu piosenkach nawet w wysokich rejestrach jego głos może brzmieć "chropowato" i ostro - szczególnie na płytach Love Metal i Screamworks... Wrzeszczeć też potrafi :D 

Moim zdaniem Ville jako wokalista jest niedoceniany. Ma dużą skalę głosu, charakterystyczną barwę, ale nie jest "groźnym metalowcem" ani nie śpiewa w legendarnym zespole i jego teksty mówią o miłości, więc nie zalicza się do grona najlepszych wokalistów... Znalazłam taki filmik, w którym można usłyszeć wszystko to, o czym piszę. Jeśli komuś chce się oglądać to proszę: 



2) Davey Havok z AFI - AFI zaczynali jako zwykły punkowy zespół, ich pierwsze płyty brzmią tak samo, głos Dave'a też się raczej nie wyróżnia. Jednak wraz ze zmianą gitarzysty na Jade'a Pugeta w 1998 r. ich styl znacząco się zmienił, ewoluując w kierunku punk rocka i rocka. Piosenki stały się bardziej różnorodne i Dave zaczął śpiewać inaczej - wreszcie pokazał, na co go stać. A stać go na dużo - przedtem marnował się, śpiewając ciągle tak samo. Jego głos może brzmieć ostro. Potrafi wrzeszczeć, aby w następnym wersie zaśpiewać czystym, delikatnym (podobnym do kobiecego) głosem. Jego wokal brzmi bardzo przyjemnie w niższych rejestrach (Miss Murder, God Called In Sick Today), choć nie śpiewa AŻ TAK nisko. W Miss Murder możemy usłyszeć chyba wszystkie jego "wokalne popisy": od niskiego śpiewania po wrzask. Czasem na żywo nie wszystko wychodzi tak, jak powinno, ale gardło ma naprawdę mocne (polecam posłuchać The Leaving Song Pt 2 w wersji live, aby to usłyszeć)... Jako swoje inspiracje wokalne wymienia m. in. Roberta Smitha (The Cure), Perry'ego Farrella (Jane's Addiction) i Freddiego Mercury.

3) Jared Leto z 30 Seconds To Mars - wokalista, muzyk, aktor, reżyser, producent i kto wie co jeszcze... Nakręcić teledysk na Grenlandii? W Chinach? Czemu nie, dla Jareda nie ma rzeczy niemożliwych. From Yesterday był pierwszym amerykańskim teledyskiem kręconym w Zakazanym Mieście. Pełna wersja trwa ponad 13 minut i przypomina film (podobnie zresztą jak The Kill i Hurricane). Jared wszystko robi z wielkim rozmachem, jest chyba jedynym aktorem, który odniósł wielki sukces również w muzyce. I potrafi skutecznie rozdzielić karierę aktora od kariery muzyka. Na pewno nie można powiedzieć, że zbudowała zespół na swojej popularności jako aktor. Wokal Jareda też jest bardzo mocny. Wrzaski przychodzą mu równie łatwo, co czysty śpiew. Akustyczne wersje piosenek zasługują na uwagę ze względu na przyjemną barwę głosu i emocjonalny, a nawet powiedziałabym hipnotyzujący śpiew. Jared jest charyzmatyczny, ma bardzo dobry kontakt z publicznością, jest wręcz ubóstwiany i do tego wygląda, jakby czas się dla niego zatrzymał :D

4) Chris Cornell - wiadomo: Soundgarden i Audioslave. Uważany za jednego z najlepszych wokalistów rockowych. Ja też się pod tą opinią podpisuję. Soundarden zostało reaktywowane, co dla mnie jest świetną wiadomością, bo lubię ich piosenki, szczególnie płytę Badmotorfinger. Wokalista znany też z projektu Temple of The Dog oraz trzech solowych płyt (właściwie czterech jeśli liczyć niedawno wydany zbiór piosenek w wersji akustycznej zawierający utwory ze wszystkich "wcieleń" wokalisty oraz covery, a także nowy utwór: The Keeper. Nie potrzeba tu wielu słów": po prostu mocny rockowy wokal. Duża skala pozwala mu śpiewać praktycznie wszystko. Ma bardzo charakterystyczny głos z chrypką. Na żywo wygląda to jakby śpiewał bez żadnego wysiłku i nie potrafił fałszować. Za każdym razem gdy słucham Jesus Chris Pose, Cold Bitch, Beyond The Wheel jestem pod wrażeniem tego, jak mocno brzmi jego głos w wysokich rejestrach. 

5) Kurt Cobain - Nirvana. Nie mogłam się zdecydować kogo tutaj umieścić, ale że miało być 5 miejsc (bo kto słyszał o TOP 4??) wybrałam kogoś, o kim jeszcze nie wspomniałam ani słowa. Za 3 dni przypada 18. rocznica śmierci Kurta (oraz Layne'a Staley z Alice In Chains, ale o tym już mało kto pamięta...) Kurt się nie za wysilał, żeby dobrze brzmieć. Wrzeszczał, czasem fałszował, ale głos miał mocny. Zdania są podzielone: dla jednych w ogóle nie umiał śpiewać, a dla drugich jest jednym z najlepszych wokalistów rockowych. Polecam obejrzeć/posłuchać koncertu MTV Unplugged, gdzie słychać, że Kurt robił coś więcej niż wydzieranie się do mikrofonu.

4 komentarze:

  1. Ja tak samo lubię (kocham i ubóstwiam) Ville i tak samo jak ty twierdzę, że zarówno on, jak i reszta zespołu są niedoceniani(w szczególności Linde, który stał się mistrzem gitary, samo to, że grał z Iommim, Gillanem, McBrianem i Newsteadem w Who Cares już jest dużym osiągnięciem). Jak myślisz, plotki o płycie na początku nowego roku się sprawdzą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję bratnią duszę:P Nigdy nie wiadomo, czy Ville mówi prawdę, czy żartuje... Sceptycznie podchodzę do terminu "początek roku", poczekam na oficjalne wieści, choć jak najbardziej chciałabym, żeby plotki się sprawdziły. Nowa płyta oznacza tez trasę koncertową. Może TYM RAZEM nie zapomną o Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, ja tak sobie myślę, że on specjalnie nie lubią polski. Prawdopodobnie przez tą stalkerskę co jeździła za nimi wszedzie (nazwali ją chyba polska kurwa, coś w Synnin Viemaa było), więc się nie dziwię. Ale minęło 12 lat od ostatniego występu w polsce, więc myślę, że może wkrótce. A oficjalnie wiadomo tylko to, że Gas ma się lepiej (na stronie mtv3.fi jest wypowiedź Seppo).

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, pomyślałam o tej dziewczynie... Przez taką jedną mają złe wspomnienia o Polskich fanach!:( No właśnie 12 lat to kupa czasu, kurcze muszą przyjechać (czytałam w Teraz Rocku, że Ville mówił, że jeśli polscy fani będą ich męczyć, żeby przyjechali, to przyjadą, ale jak tu ich męczyć...?). Dobrze, że Gas ma się lepiej, to już coś:) Brakuje tylko nowej wytwórni... Mam nadzieję, że nowa płyta naprawdę będzie "powrotem do korzeni", tak jak chciałby Ville

    OdpowiedzUsuń