Czekałam na to wiele miesięcy i nie zawiodłam się. Jeden z najlepszych dni w moim życiu za sprawą możliwości zobaczenia Nightwish na żywo. Bałam się, że będzie padać - prawie codziennie sprawdzałam prognozę pogody, wiedząc, że i tak przeważnie się nie sprawdza. Na szczęście padało tyle co nic. Pogoda była prawie idealna - może tylko trochę za zimno jak na początek czerwca. Ale zacznę od początku...
Jak tylko weszłam na teren z dwójką znajomych zaraz miał grać Oedipus, ale pierwszym zespołem tego dnia, który chciałam zobaczyć był Hunter. Moja nadgorliwość doprowadziła do tego, że byliśmy około godzinę za wcześnie, a poza tym i tak był poślizg w stosunku do programu, no ale nie chciałam spóźnić się na Hunter, więc mogłam znieść wszystko. Oedipus był po prostu czymś co musiałam przeczekać, żeby zobaczyć, co chciałam, nie przepadam za nimi. Hunter grał za krótko jak dla mnie, minęło mi to jak kilka minut, nie zdążyłam się nacieszyć. Nie znam tak dokładnie ich dyskografii, ale były piosenki, które zdążyłam poznać i polubić, przede wszystkim Strasznik!
Następnym zespołem, który występował był My Riot. Nie znałam ich twórczości, ale pozytywnie mnie zaskoczyli, bardzo podobał mi się występ "Glacy", czyli Piotra Mohameda i spółki, chociaż ten gatunek rocka nie należy do moich ulubionych - wolę zwykły melodyjny śpiew. Glaca jest przykładem dobrego rockowego frontmana: bardzo charyzmatyczny i pełen energii, dobrze śpiewa, ma dobry kontakt z publicznością i jest odrobinę szalony, co jest mile widziane w muzyce rockowej:) Wychodził do publiczności, zbiegał ze sceny, by ją okrążyć i pojawić się z drugiej strony. Rzucał butelkami z wodą w tłum... Może nie wydaje się to takie fajne, kiedy to opisuję, ale wszystko, co robił wydawało się naturalne i jak najbardziej na miejscu.
Potem byli In Flames, ale tu zrobiłam sobie przerwę, bo w ogóle ich nie słucham, nie przypadli mi nigdy do gustu. Illusion mógłby mnie zainteresować, gdybym nie była już zmęczona czekaniem na Nightwish, a At The Lake grali bardzo krótko, ale podobało mi się, bo lubię folk metal.
Na pojawienie się Nightwish czekaliśmy dość długo, zapewne dlatego, że scena musiała zostać odpowiednio przygotowana. Tło sceny, a także "maszyny do płomieni" zdobiła okładka Imaginareum. Najpierw chyba pojawiły się klawisze Tuomasa. Z początku myślałam, że to jakaś dekoracja, albo inny instrument. Zdjęcie można zobaczyć np. TUTAJ, bo nie umiem tego nawet opisać:P Zespół zagrał 12 utworów z tego co pamiętam (nie jest to kolejność chronologiczna):
Potem byli In Flames, ale tu zrobiłam sobie przerwę, bo w ogóle ich nie słucham, nie przypadli mi nigdy do gustu. Illusion mógłby mnie zainteresować, gdybym nie była już zmęczona czekaniem na Nightwish, a At The Lake grali bardzo krótko, ale podobało mi się, bo lubię folk metal.
Na pojawienie się Nightwish czekaliśmy dość długo, zapewne dlatego, że scena musiała zostać odpowiednio przygotowana. Tło sceny, a także "maszyny do płomieni" zdobiła okładka Imaginareum. Najpierw chyba pojawiły się klawisze Tuomasa. Z początku myślałam, że to jakaś dekoracja, albo inny instrument. Zdjęcie można zobaczyć np. TUTAJ, bo nie umiem tego nawet opisać:P Zespół zagrał 12 utworów z tego co pamiętam (nie jest to kolejność chronologiczna):
- Finlandia jako intro
- Storytime
- Wish I Had An Angel
- Planet Hell
- Nemo
- Over The Hills And Far Away
- Amaranth
- Last Of The Wilds
- I Want My Tears Back
- Rest Calm
- Last Ride Of The Day
- Song Of Myself
Muzyce towarzyszyły efekty świetlne, dymne, a nawet ogniowe - zsynchronizowane z muzyką, co najbardziej podobało mi się to w I Want My Tears Back. Było też konfetti na końcu koncertu. Prawdziwe widowisko. Miałam szczęście, bo udało mi się być prawie pod samą barierką, po lewej stronie, czyli miałam dobry widok na Tuomasa :P Śpiewałam z całych sił, bo oczywiście znałam większość tekstów. niestety nie było bisu :( Zespół pożegnał się i zszedł ze sceny.
Niestety nie pamiętam tak wiele szczegółów, jak bym chciała, nie mogę więc napisać dobrej relacji. Po prostu jak miliony ludzi przede mną poszłam zobaczyć na żywo jeden z moich ulubionych zespołów. Do tej pory nie byłam na wielu koncertach i nie wiedziałam zespołu, który aż tak bardzo lubię, więc było to przeżycie, którego nie da się opisać... Po pierwsze dlatego, że jest to jeden z moich ulubionych zespołów, po drugie Imaginaerum to genialna płyta - baśniowa, filmowa, przenosząca w inny świat, po prostu piękna... Słuchając tego bogactwa dźwięków, trudno uwierzyć, że można coś takiego wymyślić. Przynajmniej ja nie mogę... Podobno Tuomas po prostu słyszy wszystko w głowie jako gotowy utwór - wszystkie instrumenty razem. Niesamowite.
Nie da się z niczym porównać uczucia, kiedy widzisz na żywo, kogoś kogo podziwiasz i widziałeś go wiele razy w teledyskach, czy oglądając występy zespołu na YT. Wydaje się to nieprawdopodobne, że ci ludzie naprawdę są kilka metrów od ciebie i zachowują się tak samo, jak gdy widziałeś ich w Internecie czy TV: Tuomas machający włosami podczas gry na klawiszach, Anette uśmiechająca się do publiczności, Marco śpiewający swoim niesamowitym głosem, solówki Emppu i perkusja Jukki...
Koncerty uzależniają - wciąż chcesz czuć to, co czujesz widząc na żywo ludzi, którzy tworzą muzykę, która wiele dla ciebie znaczy i jest z tobą w dobrych i złych chwilach. Pomaga i podnosi na duchu, kiedy tego potrzebujesz. Dostarcza rozrywki i jest dla ciebie tym wszystkim, czym zechcesz.
Poniżej fragment koncertu: piosenka Nemo:
wow, zazdroszczę Ci koncertu i wrażeń ! ;))
OdpowiedzUsuńTak, wrażenia wspaniałe!
OdpowiedzUsuń