Z poślizgiem (znowu) przedstawiam przykładowe płyty, na które czekałam z mniejszą lub większą niecierpliwością, a które mi się średnio spodobały czy też całkowicie mnie zawiodły. Posypie się trochę słów krytyki, ale z natury jestem dość łagodną osobą, dlatego nie będzie ostro ;)
1. Bullet For My Valentine - Temper Temper
Jak dla mnie słabo, przeciętnie i trochę na siłę. Niby jest wszystko, za co tak lubię tych chłopaków - trochę melodii, trochę wrzasków, trochę solówek, ale zabrakło mi takich numerów, które by mnie naprawdę wciągnęły i miały w sobie "to coś". Nudziło mi się trochę podczas słuchania tej płyty, ale dałam jej szansę. Może kiedyś dam drugą, ale na razie to ich debiutancka płyta pozostaje moim absolutnym faworytem. Można posłuchać Temper Temper, ale nie jest to nic bardzo ciekawego. Najlepszy według mnie numer to P.O.W.
2. Thirty Seconds To Mars - Love Lust Faith+Dreams
Naprawdę lubię ich dwie pierwsze płyty, ale ta... nie dałam rady przesłuchać jej do końca nawet z sentymentu do zespołu i pomimo tego, że lubię wokal Jareda. Za dużo dziwnych dźwięków, za dużo drażniącej elektroniki, gdzieniegdzie elementy techno. Nie mogę im tego wybaczyć. Zdecydowanie nie mój styl. Jeśli Jared kiedyś znudzi się muzyką elektroniczną i znów chwyci na gitarę, chętnie tego posłucham.
3.Tristania - Darkest White
Z niecierpliwością czekałam na drugą płytę Tristanii z Mary Demurtas na wokalu, bo pierwsza bardzo mi się spodobała. Wokal Mary (Mariangeli) tak inny od klasycznie kształconego głosu Vibeke Stene wielu się nie spodobał, a mi bardzo przypadł do gustu, dlatego ucieszyłam się, że to ona śpiewa większość partii wokalnych na Rubicon. Na Darkest White jest inaczej - jest dużo więcej męskiego wokalu, zarówno czystego, jak i growlu (3 rodzaje wokalu to za dużo kombinowania jak dla mnie).
Płyta przywołuje poprzednie dokonania Tristanii, sprzed Rubicon, może się więc bardziej niż poprzedniczka spodobać długoletnim fanom. To, co mi się jeszcze podobało w wokalu Mary, to jej mocny "południowy" akcent, dzięki któremu piosenki z Rubicon zyskały ciekawą oprawę. Na nowej płycie gdzieś ten akcent zaginął, a szkoda. Jest kilka fajnych momentów na tej płycie, ale to tylko momenty. Żadna piosenka nie została mi w głowie nawet po kilku przesłuchaniach płyty i jeśli będę chciała posłuchać Tristanii, to wybiorę albo Rubicon, albo jej poprzedniczkę - Illumination (pierwsze płyty zespołu niezbyt przypadły mi do gustu).
***
Jak widać nie za wiele tej krytyki, bo i niedużo płyt z minionego roku przesłuchałam aż tak dokładnie. W planach miałam jeszcze: Newsted - Heavy Metal Music, Placebo - Loud Like Love, Kings Of Leon - Mechanical Bull i kilka innych, ale się nie udało. Na pewno wiele dobrych krążków pominęłam, ale było tego tyle, że niestety musiałam z czegoś zrezygnować :) Ciekawe, co przyniesie nam ten rok? Ja na razie nie mam żadnej płyty, na którą bym czekała w tym roku (może tylko nowość od Lacuna Coil), ale mamy dopiero połowę stycznia.
Płyta przywołuje poprzednie dokonania Tristanii, sprzed Rubicon, może się więc bardziej niż poprzedniczka spodobać długoletnim fanom. To, co mi się jeszcze podobało w wokalu Mary, to jej mocny "południowy" akcent, dzięki któremu piosenki z Rubicon zyskały ciekawą oprawę. Na nowej płycie gdzieś ten akcent zaginął, a szkoda. Jest kilka fajnych momentów na tej płycie, ale to tylko momenty. Żadna piosenka nie została mi w głowie nawet po kilku przesłuchaniach płyty i jeśli będę chciała posłuchać Tristanii, to wybiorę albo Rubicon, albo jej poprzedniczkę - Illumination (pierwsze płyty zespołu niezbyt przypadły mi do gustu).
***
Jak widać nie za wiele tej krytyki, bo i niedużo płyt z minionego roku przesłuchałam aż tak dokładnie. W planach miałam jeszcze: Newsted - Heavy Metal Music, Placebo - Loud Like Love, Kings Of Leon - Mechanical Bull i kilka innych, ale się nie udało. Na pewno wiele dobrych krążków pominęłam, ale było tego tyle, że niestety musiałam z czegoś zrezygnować :) Ciekawe, co przyniesie nam ten rok? Ja na razie nie mam żadnej płyty, na którą bym czekała w tym roku (może tylko nowość od Lacuna Coil), ale mamy dopiero połowę stycznia.
Słyszałam płytę 30STM z której podobało mi się jedynie "Birth", było trochę w stylu Nightwisha (ta epickość i podniosłość, ale w innym stylu). Niedawno miałam zrecenzować coś z tej płyty, ale wybór padł finalnie na Eluveitie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, NAMUZOWANI
To naprawde polecam ci Placebo i KOL. Nie zawiedziesz sie.
OdpowiedzUsuńW takim razie postaram się posłuchać :)
UsuńZ albumu 30STM to jedynie o uszy obił mi się singiel - Up In The Air. Nie powala na kolana. Myślę, że 30STM poszło podobnie w ten nurt muzyczny jak Linkin Park. Próbują, starają się, ale.. tak jak powiedziałaś niech lepiej wrócą do gitary zarówno Jared jak i Chester ;)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację co do LP i 30 STM. Mam nadzieję, że kiedyś wrócą do gitar :)
UsuńNowa recenzja (The Offspring – The Kids Aren’t Alright) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNowa recenzja (Adele – Rolling in the Deep) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńfajny post ;) oby tak dalej
OdpowiedzUsuńhttp://music-keeps-alive.blogspot.com
dziekuje bardzo ;) czy mogłabys być moim obserwatorem ;*??
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle świetny blog ;*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Angell
http://music-keeps-alive.blogspot.com
dziekuje bardzo za wszystko ;*
OdpowiedzUsuń