niedziela, 24 stycznia 2016

Amberian Dawn - Innuendo (2015)

Wzięłam do serca własną radę i przesłuchałam jeden z albumów, które wymieniłam w poprzednim poście.  Wybrałam Amberian Dawn z sentymentu do tego zespołu i dlatego, że dość łatwo pisać mi o symfonicznym metalu.

Można powiedzieć, że Amberian Dawn produkują płyty masowo, prawie rok w rok od 2008 i Innuendo jest ich siódmą płytą, jeśli liczyć Re-Evolution, która zawierała nagrane wcześniej utwory, ale zaśpiewane przez nową wokalistkę. Można by pomyśleć, że zespół ten ma mnóstwo pomysłów. Powiedziałabym jednak raczej, że wciąż słyszę to samo.

Przyznam, że zakochałam się w ich debiutanckim albumie River of Tuoni. Duża była w tym zasługa wokalu Heidi Parvainen, ale nie tylko. Zapowiadało się, że Amberian Dawn będzie bardzo ciekawym zespołem, przynajmniej dla mnie. Tak się jednak nie stało. Kolejne albumy prawie się od siebie nie różniły, powielając schematy z debiutu. To, co tak bardzo mi się spodobało zaczęło mnie drażnić na trzecim czy czwartym albumie. Nie można ich jednak pomylić z żadnym innym zespołem.

Po jakimś czasie zwykle przekonuję się do nowych wokalistek/wokalistów w zespołach albo przynajmniej nie mogę powiedzieć nic złego na ich temat. Druga wokalistka zespołu przypadła mi do gustu trochę mniej niż Heidi, ale to pewnie przez moje upodobanie do śpiewu klasycznego, którego Capri bardzo mało używa. Ale trzeba przyznać, że wokal ma dość charakterystyczny.

Słuchając miałam wrażenie, że czasem zespół zapętla się we własnych melodiach, riffy brzmią bardzo podobnie, utwory mają podobną budowę i próżno szukać zapamiętywalnych momentów, których na poprzednim albumie mieliśmy kilka (choć też niewiele).

Ciekawostką jest to, że na Innuendo oczywista jest  inspiracja zespołem... ABBA. Posłuchajcie tylko The Court of Mirror Hall czy Ladyhawk. Inne inspiracje, do których przyznaje się zespół to Yngwie Malmsteen, Ritchie Blackmore czy Ronnie James Dio.

Plusa daję zespołowi za piękną i mroczną balladę Angelique. Rise of the Evil prezentuje "galopujące" riffy, jakich na płytach zespołu nie brakuje. Raczej nie jest to album, po który będę często sięgać, ale są powody, dla których niektórym może się bardzo spodobać.

3 komentarze:

  1. Przyznam, że całkiem przyjemne. Możliwe, że sięgnę po całość.

    Serdecznie zapraszam na nową recenzję (Selena Gomez - Hands to Myself) na NAMUZOWANI.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie trawię i nie pojmuję takiej muzyki, więc się za bardzo nie wypowiem... :)
    Zapraszam na nowy wpis.
    http://to-tylko-muzyka.blog.pl/

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowa recenzja na NAMUZOWANI.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń