sobota, 25 listopada 2017

Lifephobia - All My Life (2017)

Najbardziej w prowadzeniu bloga lubię to, że mogę poznać świetne zespoły, na które inaczej bym nie trafiła. To daje mnóstwo frajdy i satysfakcji. W jakiś sposób czuję się potem związana z zespołami, których muzyka spodobała mi się najbardziej.

Dlaczego to piszę? Bo właśnie jednym z takich zespołów okazał się Lifephobia. Jeśli chcecie dowiedzieć się, co mnie w nich ujęło - czytajcie dalej!


Niedawno otrzymałam "przedmikołajkowy" muzyczny prezent od samego zespołu Lifephobia: ich drugą płytę, zatytułowaną All My Life. Składa się na nią 10 utworów i od początku do końca trzyma poziom: nie znajdziecie tu żadnych wypełniaczy - zaczyna się ostro i tak samo kończy.



Szczerze powiem, że nie słyszałam wcześniej o zespole, ale zanim jeszcze przyszła do mnie obiecana płyta - przesłuchałam pierwszą, Lifephobia, wydaną trzy lata temu. Podczas jej słuchania naszła mnie refleksja, że polska scena metalowa jest na bardzo wysokim poziomie, choć mogłoby się wydawać, że jest inaczej słysząc, czym karmią nas muzyczne media. Ale jeśli ktoś chce, może odkryć wielu interesujących metalowych/rockowych artystów. Ciągle pojawiają się nowe zespoły, które mają coś ciekawego do powiedzenia i zagrania, chociaż znów wydawać by się mogło, że wszystko już było.

Tyle tytułem wstępu. Kim jest więc Lifephobia? To wrocławski zespół metalowy (groove metalowy) powstały w 2010 roku. Skład (po kilku zmianach) przedstawia się następująco: Mariusz Bogacz "Dżoni" (gitara, wokal), Przemo (perkusja), Krzysztof Amanowicz "Kiepo" (gitara prowadząca) i Grzegorz Pacześniak "Badek" (bas).

Pierwszy utwór, Contours, zaczyna się (paradoksalnie) od ciszy. Rozkręca się około drugiej minuty, ale zdecydowanie warto czekać. Pojawia się chwytliwy riff, do którego dołącza agresywny wokal, który miejscami kojarzy mi się z Paradise Lost (tym cięższym ich obliczem). W Blindofold słychać też trochę czystego wokalu. Każdy utwór może się pochwalić dobrym, mocnym gitarowym intrem. Dawno nie słyszeliście takich riffów (brzmiących często bardzo surowo, co dla mnie jest dużym plusem) i solówek jak na przykład w Blade


Po kilkukrotnym przesłuchaniu tej płyty, wróciłam do poprzedniej i choć tamta płyta też była dobra, a niektóre utwory jak Lifephobia, bardzo przebojowe, to jednak All My Life prezentuje wyższy poziom. Wokal na przykład jest bardziej różnorodny. Jest też więcej solówek, czym nie może pogardzić osoba mająca słabość do muzyki gitarowej: ostrych riffów i solówek (czyli na przykład ja). Aż miło słuchać!

Po każdym kolejnym przesłuchaniu coraz bardziej przekonywałam się nie tylko do tej płyty, ale i poprzedniej. Moi faworyci z All My Life to: Blade, Explosive Vest i Contours.

Ta płyta to kawałek prawdziwego metalu, nie dla mięczaków ;) Pozycja obowiązkowa dla fanów ciężkich brzmień, szukających świeżych riffów. Koniecznie przesłuchajcie też poprzednią płytę zespołu. 

 ----
Strona zespołu na Facebooku.
Kanał zespołu na YouTube.

2 komentarze:

  1. świetny post, bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, zapraszam do posłuchania tego zespołu, oraz śledzenia mojego bloga :)

      Usuń