sobota, 13 stycznia 2018

Podsumowanie 2017

Zgodnie z tradycją - czas na podsumowanie. Rok 2017 w muzyce nie był zbyt wesoły: śmierć Chrisa Cornella i Chestera Benningtona wstrząsnęła muzycznym światem. Odbyły się też ostatnie koncerty mojego ulubionego zespołu, czyli HIM, co też raczej nie było dla mnie wesołe. Ale jak zawsze pojawiło się kilka płyt, których słuchałam z przyjemnością.

W tym roku napisałam tylko 14 postów. Moim celem było pisanie przynajmniej dwóch w miesiącu, ale z różnych przyczyn miałam w tamtym roku mniej czasu i raczej się to nie zmieni. Ale dopóki będę miała jakiekolwiek pomysły - będę pisać!

Rok 2017 przyniósł mi kilka fajnych koncertów w moim mieście:

1. Percival - Wild Hunt Live
Absolutnie wspaniały! Gdyby zespół jeszcze raz zawitał do Białegostoku, zastanawiałabym się czy nie pójść na ten koncert ponownie. Trasa Wild Hunt Live okazała się prawdziwym sukcesem.

2. Hunter 
Widziałam ten zespół po raz trzeci i chyba na razie mi wystarczy, chociaż nie mam żadnych zastrzeżeń ani do koncertu ani do zespołu.

3. Riverside + Lion Shepherd
Nie wiem, który z tych zespołów podobał mi się bardziej, ale płyt Lion Shepherd słuchałam przez jakiś czas po koncercie w kółko. Muzyka Riverside natomiast trafia prosto do duszy... Słyszałam już wcześniej dźwięki, które wydawały mi się po prostu piękne, ale Riverside stworzył na ostatniej płycie coś dużo lepszego, na co nawet trudno znaleźć słowa.

Wśród moich ulubionych zeszłorocznych płyt znalazły się Lion Shepherd - Heat, Eluveitie - Evocation II - Pantheon czy Paradise Lost - Medusa. Nowy album wydali także AFI - też jeden z moich ulubionych zespołów i chociaż nie zaliczyłam ich najnowszej płyty do ulubionych, to na pewno mi się podobała. Tak samo z nowymi albumani Trivium i Moonspell. Jeśli chodzi o ten drugi zespół, ich poprzednia płyta Extinct towarzyszyła mi prawie codziennie przez kilka tygodni w tamtym roku.

Słuchałam też najnowszego wydawnictwa Evanescence, na którym pojawiły się znane fanom utwory w wersjach elektroniczno - orkiestrowych.

Fajną płytę w tamtym roku wypuścił też zespół Nocny Kochanek. Zwie się ona Zdrajcy Metalu. Słuchanie utworu Poniedziałek w poniedziałek pozytywnie nastawia na cały tydzień :) No no i ten niesamowity wokal à la Bruce Dickinson! Zespół ma duży dystans do siebie i muzyki, co rzadko się dziś zdarza. Nie każdy też ma takie poczucie humoru jak chłopaki z Nocnego Kochanka.

Kilka płyt zupełnie mi się nie podobało, ale tego nie da się uniknąć...

Wszystkim, którym chciało się to czytać, życzę Szczęśliwego Nowego Roku ;)

1 komentarz: