sobota, 15 października 2016

New Dead Front - Are We Alive (2016)

Źródło: new-dead-front.bandcamp.com
O ile dobrze pamiętam, nie pisałam jeszcze nic o industrialu, ale niedawno nadarzyła się okazja, by to zmienić: pierwsze wydawnictwo New Dead Front - zespołu z Zabrza wykonującego właśnie ten gatunek. Płyta Are We Alive? pojawiła się szóstego sierpnia. Chociaż ten gatunek nie jest moim ulubionym, chętnie przesłuchałam płytę i postanowiłam bardziej zgłębić temat. Zapraszam do przeczytania.

Wyobrażając sobie, jak mogłaby wyglądać muzyka rockowa/ metalowa w dalekiej przyszłości (jeśli coś takiego w ogóle by istniało) nie mogę się powstrzymać przed myśleniem, że mogłoby to być coś w rodzaju industrialu. Kiedy patrzę na okładkę płyty Are We Alive? do głowy przychodzą mi różne wersje przyszłości, ale nie jest ona przyjazna ludziom.

Jak wiadomo, wszystko staje się coraz skomputeryzowane, zdigitalizowane, cyfrowe i elektroniczne. Nagrywanie płyt czy odtwarzanie muzyki odbywa się coraz częściej za pomocą programów komputerowych. Coraz więcej rockowych i metalowych artystów eksperymentuje z elektroniką w swojej twórczości. 

Na początek, dla niewtajemniczonych, kilka słów o tym, czym jest industrial. Słowo "industrialny" oznacza "przemysłowy", a słownik języka polskiego PWN określa industrial jako "styl, dla którego charakterystyczne są utwory oparte na odgłosach cywilizacji". Jest to połączenie rocka i elektroniki, ale w bardzo agresywny sposób. Wykorzystuje się na przykład zmodyfikowane komputerowo dźwięki i wokale. 

Wróćmy jednak do tematu, czyli muzyki New Dead Front. Płyta zawiera sześć utworów i od razu widać (a raczej słychać), że zespół ma konkretną wizję siebie i swojej muzyki, co jest dużym plusem. Nie można tego powiedzieć o wszystkich debiutach płytowych. Are We Alive? jest spójnym albumem - na końcu otrzymujemy dokładnie to, czego się spodziewaliśmy zaczynając słuchać. Zespół wie, co robi i robi to dobrze.

To surowy industrial z nielicznymi melodiami - ważniejsze są tutaj dźwięki. Większość partii wokalnych to deklamacje, "złowrogie" szepty. Typowego śpiewu jest mało, ale wyjątkiem jest np. drugi utwór, Rebellious (dla odmiany z kobiecym wokalem - prostym, czystym i miłym dla ucha). W Entropy (The Death of Universe) delikatne dźwięki klawiszy mieszają się z czymś co przypomina "rozstrojone radio". Motyw gitarowy Utopium skojarzył mi się z Personal Jesus, ale bardziej z coveru Marilyna Mansona niż oryginału Depeche Mode. Nic w tym dziwnego, bo Marilyn Manson jest jednym z ulubionych artystów zespołu (a jego płyta Antichrist Superstar jedną z najważniejszych płyt w historii industrialnego rocka). Jeśli się na kimś wzorować, to tylko na najlepszych. Jako innych swoich idoli zespół wymienia: Coil, Nine Inch Nails czy Ministry.

W tytułowym utworze są praktycznie same syntezatory: dźwięki kosmiczne, futurystyczne. Może się on spodobać fanom dark ambientu. Fani tradycyjnych gitarowych riffów nie będą zawiedzeni słuchając Rebellious czy Chaos Reigns.

Opisując tę płytę nie można zapomnieć o warstwie lirycznej. Utopium przedstawia świat, w którym społeczeństwo jest bezmyślne, rządzone przez małą grupę ludzi (Society is a fool/Guided on the leash), a jednostki, które odważą się myśleć, zadawać pytania i sprzeciwiać się, będą - brzydko mówiąc - likwidowane. Tekst Out Of Control nawiązuje do eksperymentu Calhouna, czyli tzw. Mysiej Utopii (poczytajcie sobie, bo to bardzo ciekawe).

W opisie na Facebook'owym fanpage'u zespołu czytamy: "Projekt wyrósł na bazie sprzeciwu wobec rzeczywistości i kursu, który obrała. Jest reakcją i znakiem zapytania wymierzonym w obecny kształt świata, ruchem oporu wobec głównego nurtu".

Przyznaję, że nie jestem wielką fanką industrialu, ale polecam posłuchać świeżego, polskiego spojrzenia na ten gatunek:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz