piątek, 28 października 2016

Sinnergod - Sinnergod (2016)

Na Sinnergod trafiłam przypadkiem, jak to często bywa, gdy szukam inspiracji do kolejnego posta lub po prostu nowej muzyki. Jest to druga płyta tego zespołu z Anglii, nazwanego przez magazyn Metal Hammer "Nowymi Gotyckimi Królami Manchesteru". Pierwsza, Seven Deadly Sinphonies, pochodzi sprzed trzech lat. Muzyka Sinnergod jest określana jako metal alternatywny lub rock gotycki. Grali z takimi artystami jak Deathstars, Blaze Bailey, Sarah Jezebel Deva czy The Misfits.

Właściwie sama się zdziwiłam, jak mi się ta płyta spodobała, bo na pierwszy rzut oka (ucha) nie ma w niej nic, czego bym już nie słyszała: bardzo chwytliwe rockowe kawałki, dodatek klawiszy, elektroniki czy gotycka atmosfera (w tym przypadku trochę rodem od The Cure). Jednak coś musi w tym być, jeśli przy drugim przesłuchaniu właściwie pamiętałam większość kawałków i utwory nie zlewały mi się, jak to czasem bywa podczas słuchania nowej płyty.

Sinnergod składa się z dwunastu utworów (przy czym ostatni to minutowe outro). Płytę otwiera Dead of Night zaczynający się brzmiących bardzo tajemniczo, delikatnych klawiszy, co wprowadza magiczny nastrój. Świetny, przebojowy utwór otwierający płytę. Następne dwa utwory: Burn i The Endless zostały wydane jako single i są chyba jeszcze bardziej chwytliwe niż pierwszy. Ciekawy jest czwarty - I Never Had a Gun, z większą ilością elektroniki, przynajmniej w zwrotkach. The Watched jest lżejszy, też elektroniczny, wolniejszy, wpadający w synth-pop. W Joshua's Day zespół też nie skąpi klawiszy. Supernatural jest prawie całkiem elektroniczny, industrialny, z delikatnymi motywami klawiszowymi. Trwa ponad siedem minut. W We've Been Expecting You, intro może się skojarzyć z metalem symfonicznym z racji chóru, który pojawia się podczas całego utworu. Piosenka brzmi dość upiornie i tajemniczo, jest więc idealna dla świętujących nadchodzące Halloween ;) Jest to chyba mój ulubiony utwór z tej płyty (wraz z The Endless). Ostatni (przed outro) utwór jest dużo cięższy i szybszy niż poprzednie i ma się wrażenie, że trochę nie pasuje do reszty.

Dużo jest na tej płycie elektroniki, industrialu, trochę synth-popu, EBM, chyba więcej niż kiedykolwiek słyszałam na rockowej/metalowej płycie. Najczęściej unikałam elektroniki, średnio przepadam też za industrialem. Tutaj jednak podoba mi się wszystko, wychodzi więc na to, że lubię elektronikę zmieszaną z metalem, ale w odpowiedniej dawce i oprawie. Do tej pory muzyka elektroniczna najczęściej przyprawiała mnie o ból głowy, a tutaj, choć jest jej dużo i często jest na pierwszym miejscu, nie męczy. Co więcej dopiero po kilku przesłuchaniach zdałam sobie sprawę, że tej elektroniki jest tu bardzo dużo, czego nie zauważyłam na początku.Mimo tego jest to płyta jak najbardziej rockowa czy też metalowa.

Od większości tych utworów z tej płyty nie można się uwolnić. Szczególnie od pierwszych trzech, które sprawiają, że chce się słuchać reszty. Ten zespół naprawdę umie pisać chwytliwe kawałki, które na długo zostają w głowie. Sinnergod sprawili, że mam ochotę zapoznać się z płytami, na których jest więcej elektroniki/industrialu, z już na pewno przesłucham ich poprzednią płytę.

1 komentarz:

  1. Zapraszam na nowy wpis na http://namuzowani.blog.onet.pl

    Jak już wszystko wróci do normy (piszę o tym na blogu) to na pewno przyjdę na Twojego bloga i po kolei przesłucham wszystkie albumy o których piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń