sobota, 11 marca 2017

Hunter + Empatic: Białystok 10.03.2017

Jeszcze przed przyjściem na koncert zastanawiałam się, co jeszcze mogę napisać o Hunter. To oczywiste, że są jednym z najlepszych polskich metalowych zespołów. Bałam się, że będę musiała szukać innego pomysłu na posta (a moje posty ostatnio i tak pojawiają się rzadko). Nie miałam się jednak o co martwić - dużo było do napisania o koncercie Hunter + EmpatiC, który odbył się w białostockim klubie Zmiana Klimatu dziesiątego marca o 19.00.

Nie znałam wcześniej EmpatiC, a okazało się, że zespół założyło w 2005 roku trzech chłopaków z Ostrołęki, czyli praktycznie po sąsiedzku. Mają na koncie dwie płyty. Grają w stylu trash metal/death metal/melodic death metal i chociaż nie przepadam za death metalem to całkiem mi się podobało. 100% profesjonalizmu, niektóre melodie naprawdę wpadały w ucho. Oczywiście słuchając death metalu na żywo zastanawiałam się jak kolega wokalista może jeszcze po takim koncercie cokolwiek powiedzieć, no ale wiadomo, że taka zabawa nie jest dla każdego. Jeśli chodzi o utwory, które zagrali, zapamiętałam Fight i Ambush. EmpatiC dali świetny występ, polecam ich zobaczyć, jeśli będą w Waszej okolicy. Grali chyba tylko z pół godziny, ale dali czadu.


Zespołu Hunter nie trzeba przedstawiać żadnemu polskiemu metalowi. Widziałam ich już trzeci raz i choć nie uważam się za ich wielką fankę i nie znam na pamięć utworów, to zawsze oglądam ich i słucham z przyjemnością. Na ich koncertach energia zawsze jest niesamowita. Oglądając ich w Zmianie Klimatu, która nie jest dużym klubem, pomyślałam, że ta scena jest dla nich za mała. Może wynikało to z tego, że scena była po prostu mała i w dodatku całkowicie zastawiona sprzętem i dekoracjami. Albo z tego, że jest to już Wielki Zespół, dla którego każda scena jest za mała. 

Zespół promuje właśnie swoją najnowszą płytę - NieWolnOść z listopada zeszłego roku, dlatego wśród utworów zagranych na tym koncercie było sporo materiału z niej: tytułowa Niewolność, Niewesołowski, Gorzki, Nierządnicki to kilka z tych, które zapamiętałam. Poza tym zagrali jeszcze między innymi: Rzeźnię nr 6, Imperium Uboju, Armię Boga, Dwie Siekiery, Trumian Show, Osiem, Grabaszszsza (zapowiedziana przez Draka jako "piosenka o najstarszym zawodzie świata") czy Mirror of War. Koncert zakończył świetny Śmierci Śmiech - chyba obowiązkowy numer na koncercie Hunter.

Dodatkiem do świetnego koncertu było kilka atrakcji: Arkadiusz Letkiewicz (perkusja) przebrany w mundur lub hełm i trzymający pistolet, wokalnie wspierający Draka, nadawał muzyce jeszcze więcej agresji i wzmacniał siłę przekazu. Wszyscy członkowie zespołu założyli białe kitle do piosenki Imperium Uboju (jak w teledysku, tylko nie tak bardzo upaćkane czerwoną substancją). Podczas piosenki Nierządnicki obaj perkusiści zespołu wystąpili w roli doboszy. Zawsze warto wspomnieć o zawsze uśmiechniętym Michale Jelonku, którego skrzypce i charakterystyczne zachowanie na scenie jeszcze uświetniają i tak dobry koncert.

Ciekawym punktem koncertu była jedna z piosenek, nie pamiętam już która, ale jedna ze spokojniejszych. Drak poprosił, aby widownia usiadła, położyła się i machała rękami i nogami. Miało to być "najbezpieczniejsze pogo na świecie". Usiadłam więc na podłodze i podczas gdy ludzie przede mną wycierali plecami podłogę, ja miałam najlepszy widok na scenę tego wieczoru, z czego bardzo się cieszyłam.

W ogóle zespół ma bardzo dobry kontakt z publicznością - zwracanie się do fanów, angażowanie ich do pogo czy wspomnianego siadania na podłodze, żarty. Po skończonym koncercie Drak powiedział też, żebyśmy poczekali 20 minut i wtedy wrócą, aby pobyć z fanami. Niestety nie mogłam zostać i nie byłam świadkiem integracji z fanami, a szkoda, bo byłam ciekawa, jak to będzie wyglądało.

Wkurzali mnie tylko pogujący fani. Nie dość, że trzeba było uważać, żeby nikt cię nie przewrócił, zamiast skupić się na muzyce i na tym, co się działo na scenie, to jeszcze zaanektowali całą przestrzeń pod sceną na swoje dzikie, bezsensowne tańce. Może jestem dziwna, ale przychodzę na koncert posłuchać muzyki i popatrzeć na scenę, a nie dostać łokciem. To zapewne forma ekspresji, niestety przeze mnie nie zrozumiana. A może po prostu jestem na to za stara. 

Podsumowując, zespół Hunter mogłabym oglądać na żywo o wiele częściej i nie wiem czy kiedyś bym się znudziła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz