wtorek, 31 stycznia 2017

AFI - AFI (The Blood Album) (2017)

Crash Love i Burials nie do końca przypadły mi do gustu, więc na AFI (The Blood Album) czekałam z niecierpliwością. Singiel White Offerings rozbudził moje nadzieje na odrobinę cięższe i mroczniejsze AFI. Snow Cats i Aurelia też całkiem polubiłam i szybko zapadły mi w pamięć. Słuchałam więc tych trzech utworów czekając na płytę.

Mam za sobą już kilka przesłuchań albumu i wciąż mam mieszane uczucia. Z jednej strony większość utworów jest niesłychanie chwytliwa i jak zawsze jest przyjemnością słuchać czegoś od tego zespołu, bo jest dla mnie wyjątkowy. Znam na pamięć chyba większość ich piosenek (może pomijając trzy pierwsze albumy) i nie zliczę, ile razy przesłuchałam Sing The Sorrow i Decemberunderground. Z drugiej strony jednak, jak na razie, album nie wywołał we mnie tego dreszczyka emocji i nie układa mi się w spójną całość.

Zespół nigdy nie żałował piosenek na swoich albumach, każdy zawierał co najmniej dwanaście utworów (plus czasem kilka bonusów w edycjach limitowanych). The Blood Album zawiera ich czternaście, ale też nie są one długie - tylko dwa trwają niewiele ponad cztery minuty, a cały album około 45 minut.

Pink Eyes i Dumb Kids to ukłony w stronę punkowych korzeni zespołu, mogą się spodobać osobom, które nadal nie przeżyły ewolucji AFI (albo jak mówią niektórzy, "sprzedania się"). White Offerings i Snow Cats natomiast kojarzą się z Sing The Sorrow. Miks stylów jest bardzo widoczny, bo jest tu wszystko: punk, pop punk, rock, pop rock, elektronika i mnóstwo innych rzeczy - przekrój tego, co inspirowało zespół. Są nawet ballady: Feed From The Floor, She Speaks The Language i ładny, zamykający płytę - The Wind That Carries Me Away. Tylko, że żadna z tych ballad nie zostaje na długo w pamięci tak jak miało to miejsce w przypadku podobnych utworów z poprzednich płyt (jak na przykład 6 To 8).

Zespół zawsze podkreślał, że nie stara się zaspokoić wszystkich, ale też nie gra tylko w jednym gatunku i to ich wyróżnia, to właśnie jest ich styl. Szkoda tylko, że na najnowszym krążku nie ma bardziej emocjonalnych i mrocznych utworów. AFI złagodniało, tego nie da się ukryć, ale osoby, które śledzą ich karierę i znają ich wszystkie płyty rozumieją, że każda ich płyta to dokładnie to, czym jest zespół. Tylko zawsze w innych proporcjach i z dodatkiem czegoś nowego. Oczywiście, że chciałabym AFI w stylu Black Sails..., Art of Drowning czy Sing The Sorrow, ale cieszę się, że grają i ciągle wymyślają coś nowego, nawet jeśli nie jest to to, co mi się na 100% podoba.

Utwory na które warto zwrócić uwagę to Dark Snow, Hidden Knives, Dumb Kids, So Beneath You no i oczywiście najmocniejsze na płycie White Offerings.

Mimo, że szybko zaczynacie nucić utwory, bo większość jest bardzo chwytliwa, brakuje im pazura. Nie jest to tak "krwisty" album, jak sugerowałby tytuł. Czy będę słuchać tego albumu? To przecież AFI! Odpowiedź brzmi: być może z sentymentu, a być może za jakiś czas bardzo go polubię. Pod koniec roku zobaczymy, czy The Blood Album znajdzie się na liście moich ulubionych tegorocznych płyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz