sobota, 29 maja 2021

Podróż sentymentalna: a czy Ty nadal cieszysz się muzyką?

Spotify ma fajną opcje playlist. Często słucham playlist zatytułowanych "Daily Mix 1", "Daily Mix 2" itd. Na każdej z nich znajdują się utwory mniej więcej tego samego gatunku. Są też inne playlisty, których zdarzyło mi się słuchać: Metal Ballads, 90s Rocka Anthems czy inne. Kto słucha muzyki na Spotify, ten wie, o czym mówię.

Poniżej moje listy Daily Mix.


Ostatnio jednak popłynęłam w trochę sentymentalną podróż do lat mniej więcej 2005-2008, kiedy muzyka cieszyła mnie najbardziej i pojawiło się wiele moich ulubionych płyt. Wtedy nie mogłam wytrzymać dnia bez słuchania ulubionej muzyki (niekonieczne bieżącej czy najnowszej), mogłam o niej rozmawiać godzinami i miałam do niej najbardziej emocjonalny stosunek. 

Pomyślałam ostatnio: kurczę, ale to było dawno. I zdałam sobie sprawę, że tęsknię za zwykłym cieszeniem się muzyką tak, jak te kilkanaście lat temu, za odkrywaniem nowych rzeczy, rozmawianiem o niej, analizowaniem, porównywaniem. Kiedyś była to jedna z ważniejszych rzeczy w moim życiu i nie mogłam sobie wyobrazić, że kiedyś się to zmieni. I bywa, że jest mi trochę przykro, że jednak do tego doszło i że nie podchodzę już tak emocjonalnie do muzyki.

Te przemyślenia zapoczątkowało spotkanie z przyjaciółką, kiedy to zaczęłyśmy puszczać na You Tube rockowe kawałki, które kochałyśmy te kilkanaście lat temu. Drugim bodźcem było spotkanie ze znajomymi narzeczonego. Zawsze gadamy i puszczamy wtedy muzykę z You Tube i każdy może być Djem, ale ja nigdy nie korzystałam z tego "przywileju", bo zamiast skupić się na znajomych, zaczęłabym oglądać teledysk i słuchać muzyki, a poza tym przy niektórych utworach nie dałoby się skupić ;) Kiedy znajomi już poszli i zostaliśmy sami z narzeczonym poprosił, żebym puściła kilka swoich ulubionych utworów i zaczęłam gadać o muzyce, o wykonawcach, płytach... Wino weszło trochę za mocno ;) I nagle właśnie zatęskniłam o rozmawianiu o muzyce, bo nie robiłam tego bardzo dawno.

Później na Spotify znalazłam właśnie takie playlisty o nazwach Best of Rock + rok, np. Best of Rock 2006. No i zaczęłam słuchać wszystkich, chyba od 2003 roku, zdając sobie sprawę, że praktycznie znam na pamięć połowę utworów z tej listy i przypomniałam sobie, że w roku 2005 słuchałam A Beautiful Lie 30 Seconds To Mars czy Poison Bullet For My Valentine, w 2007 nowych płyt Foo Fighters czy The White Stripes. 

Moim ulubionym rokiem był jednak 2006, bo wtedy wyszło kilka moich ulubionych płyt:

  • AFI - decemberunderground
  • Trivium - The Crusade
  • Red Hot Chilli Peppers - Stadium Arcadium
  • Evanescence - The Open Door
  • My Chemical Romance - The Black Parade
  • Lacuna Coil - Karmacode
  • The Racounters - Broken Boy Soldiers
  • HIM - Uneasy Listening Vol. 1

I kilka piosenek, które wpadły mi w ucho, a niekoniecznie lubię całe płyty:

  • Muse - Starlight, Knights of Cydonia, Supermassive Black Hole, które jednak polubiłam dopiero kilka lat później (Black Holes and Revelations),
  • The Kooks - Naive (Inside In/Inside Out)
  • Incubus - Anna Molly, Dig, Hurt (Light Grenades)
  • Billy Talent - Fallen Leaves, Devil in a Midnight Mass (Billy Talent II)
  • Placebo - Meds, Song To Say Goodbye (Meds)
  • Cradle Of Filth feat. Ville Valo - Byronic Man (Thornography) 
  • Pearl Jam - Life Wasted (Pearl Jam)

 

Części utworów i zespołów z powyższej listy (60 utworów) w ogóle nie kojarzę, a część zespołów zupełnie nie przypadła mi do gustu (Rise Against, The Killers, Snow Patrol, Breaking Benjamin czy Yellowcard). Ale te utwory, które lubię, znam na pamięć, mogę słuchać do tej pory i mam wrażenie, że nigdy mi się nie znudzą.

Te utwory czy płyty były wtedy dość popularne, niektóre określane były jako "emo". Czy słusznie - nie wiem, ale był wtedy taki twór, a raczej moda, jak "emo" (i nie miało to nic wspólnego z emo z lat 80.). Ręka do góry, kto pamięta tę modę ;) Zaczęło się mniej więcej 20 lat temu (a wydaje się jakby to było wczoraj!).

To były dla mnie lata z płytami, do których wracam z największym sentymentem. Czuję się z tego powodu trochę staro, ale mam nadzieję, że za 20 lat nie będę z tych, którzy piszą w internecie, że "kiedyś to była muzyka, a to, co jest teraz to chłam" :) Złapałam się jednak na tym, że w ogóle się nie orientuję w nowych zespołach rockowych i metalowych, i śledzę tylko nowe wydawnictwa moich ulubieńców.

Czy ktoś miał podobnie? Jakie lata (w trakcie Waszego życia) uważacie za najlepsze muzycznie dla Was osobiście?

2 komentarze:

  1. Kiedyś cieszyłem się muzyką bardziej niż obecnie, bo o wiele więcej zespołów przyciągało moją uwagę :) Za najlepsze muzycznie lata uważam pierwszą połowę lat 90-tych, prawie każda płyta która wychodziła była świetna i chciało się jej słuchać wielokrotnie. Dzisiaj przemawia do mnie kilka nowych albumów na rok. Jeśli porwie mnie 5, może 7 płyt to z całą stanowczością stwierdzam, że ów rok był wyjątkowo udany muzycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki z odpowiedź! Płyty z lat 90 są świetne, to prawda.

      Usuń