Strasznie, ale to strasznie się za nimi stęskniłam! Odkąd we wrześniu 2009 wydali swój ostatni jak dotąd album zatytułowany Crash Love, nie mogłam znaleźć nic na temat ewentualnego następnego krążka. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że niedługo wychodzi drugi album Blaqk Audio - elektronicznego projektu stworzonego przez połowę składu AFI, czyli Davey'ego Havoka (wokal) i Jade'a Pugeta (gitara), gdzie Davey śpiewa, a Jade tworzy muzykę. Zainteresowanych muzyką elektroniczną zapraszam do zapoznania się z twórczością Blaqk Audio :)
AFI czyli A Fire Inside powstało około 1991 roku, kiedy czterech nie mających pojęcia o grze na instrumentach uczniów szkoły średniej w Ukiah w Kaliforni, pomyślało, że fajnie byłoby założyć zespół, jako że interesowali się punk rockiem. Chłopcy szybko nauczyli się grać na wybranych instrumentach i założyli zespół punkowy. Po wydaniu kilku EP-ek, w 1995 nagrali swój pierwszy album: Answer That And Stay Fashionable. Płyta zawierała 15 krótkich i szybkich utworów jak na punk przystało.
Kolejne dwa lata przyniosły kolejne dwie płyty: Very Pround Of Ya (1996) i Shut Your Mouth and Open Your Eyes (1997) i zmianę basisty na Huntera Burgana. Wszystkie trzy płyty są jak dla mnie w podobnym stylu, choć na każdej słychać, że zespół rozwija się. Moje ulubione utwory z tych trzech płyt to: I Wanna Get A Mohawk, He Who Laughs Last.., Perfect Fit, Consult My Lover, A Single Second i Third Season.
AFI czyli A Fire Inside powstało około 1991 roku, kiedy czterech nie mających pojęcia o grze na instrumentach uczniów szkoły średniej w Ukiah w Kaliforni, pomyślało, że fajnie byłoby założyć zespół, jako że interesowali się punk rockiem. Chłopcy szybko nauczyli się grać na wybranych instrumentach i założyli zespół punkowy. Po wydaniu kilku EP-ek, w 1995 nagrali swój pierwszy album: Answer That And Stay Fashionable. Płyta zawierała 15 krótkich i szybkich utworów jak na punk przystało.
Kolejne dwa lata przyniosły kolejne dwie płyty: Very Pround Of Ya (1996) i Shut Your Mouth and Open Your Eyes (1997) i zmianę basisty na Huntera Burgana. Wszystkie trzy płyty są jak dla mnie w podobnym stylu, choć na każdej słychać, że zespół rozwija się. Moje ulubione utwory z tych trzech płyt to: I Wanna Get A Mohawk, He Who Laughs Last.., Perfect Fit, Consult My Lover, A Single Second i Third Season.
Od czwartej płyty Black Sails In The Sunset (1999) zaczyna się nowe AFI - kompozycje są bardziej rozbudowane, od tej pory jest to coś więcej niż kilka akordów. Zmienia się też tematyka tekstów od zawsze wychodzących spod pióra wokalisty. Poznajemy możliwości głosowe Havoka (właśc. David Paden Marchand), które okazują się całkiem całkiem... Gdybym usłyszała najpierw coś z pierwszych trzech płyt AFI, nigdy w życiu bym nie pomyślała, że głos Dave'a jest tak wszechstronny.
Zespół zrobił ogromny krok naprzód w stronę muzyki na wyższym poziomie i to wszystko dzięki zmianie gitarzysty na Jade'a Pugeta, z którym Havok znał się od dziecka. Puget, który w poprzednich zespołach grał na basie, okazał się bardzo dobrym gitarzystą, autorem muzyki i poniekąd nowego stylu zespołu. Jako fan elektronicznych brzmień sprytnie wprowadził do muzyki AFI elementy elektroniczne, co słychać na płycie Sing The Sorrow (2003) i w większej ilości na decemberunderground (2006). I chociaż nie lubię wplatania elektroniki do rocka, to akurat tutaj jest to zrobione tak, że nie "kłuje w uszy" i wszystko jest na swoim miejscu. Uwielbiam obie w/w płyty i mogę ich słuchać godzinami, nigdy mi się nie nudzą. Kocham też Black Sails In The Sunset, pierwszą płytę z Jade'em jako gitarzystą. Są tam naprawdę świetne punkrockowe utwory i jest też miejsce na ballady, a głos Dave'a przyprawia mnie o ciarki :) Nie przepadam za punkiem jakoś szczególnie, ale punk rock w stylu Greenday czy The Offspring jest ok.
Ostatnia jak dotąd płyta zespołu Crash Love z 2009r. nie ma już elementów elektronicznych ani też - moim zdaniem - za bardzo nie słychać wpływów punka. To przebojowy, rockowy, lżejszy niż poprzednie album. Styl zespołu ewoluował na każdej płycie, jednak ja jestem fanką okresu od Black Sails... do decemberunderground włącznie. Podobały się się mroczne teksty, okres kiedy styl zespołu był określany jako death rock, horror punk czy goth punk. Wolę AFI w cięższym wydaniu, kiedy riffy są ostrzejsze, teksty mroczniejsze, a śpiew Havoka przechodzi od najniższych do najwyższych dźwięków i od delikatnego śpiewu do wrzasku. Lubię wszystkie płyty zespołu, ale mam też swoje ulubione. Podoba mi się, że zespół ewoluuje i wcale mi nie szkoda, że nie grają już tak jak lubię najbardziej :)
Oczywiście nie może się obyć bez piosenki na końcu. Wybrałam The Leaving Song Pt. II z mojego ulubionego albumu Sing The Sorrow, gdyż jest to jedna z moich ulubionych piosenek AFI. Ta piosenka "wyczerpuje", ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie pozwala się skupić na niczym innym, zaczyna się i kończy mocno, agresywnie. Jest krótka, ale jest w niej niesamowita ilość mocy. Trudno usiedzieć przy niej w miejscu, choć na pewno nie skłania do tańca! Wokal Dave'a i gitara Jade'a to dla mnie idealne połączenie nie tylko w tej piosence.
Cała płyta Sing The Sorrow jest dla mnie idealna i nie ma tam gorszych momentów. Nawet kiedy tempo zwalnia, np. w ...but home is nowhere czy This Time Imperfect (które to piosenki są bardzo melancholijne i wzruszające, szczególnie na żywo - Dave śpiewa bardzo ekspresyjnie).
Energii temu zespołowi nie brakuje na pewno: wybrałam wersję live (z 2003), żeby to pokazać. Na tym występie scena była bardzo mała i miałam wrażenie, że zaraz ja rozniosą :D
Zespół zrobił ogromny krok naprzód w stronę muzyki na wyższym poziomie i to wszystko dzięki zmianie gitarzysty na Jade'a Pugeta, z którym Havok znał się od dziecka. Puget, który w poprzednich zespołach grał na basie, okazał się bardzo dobrym gitarzystą, autorem muzyki i poniekąd nowego stylu zespołu. Jako fan elektronicznych brzmień sprytnie wprowadził do muzyki AFI elementy elektroniczne, co słychać na płycie Sing The Sorrow (2003) i w większej ilości na decemberunderground (2006). I chociaż nie lubię wplatania elektroniki do rocka, to akurat tutaj jest to zrobione tak, że nie "kłuje w uszy" i wszystko jest na swoim miejscu. Uwielbiam obie w/w płyty i mogę ich słuchać godzinami, nigdy mi się nie nudzą. Kocham też Black Sails In The Sunset, pierwszą płytę z Jade'em jako gitarzystą. Są tam naprawdę świetne punkrockowe utwory i jest też miejsce na ballady, a głos Dave'a przyprawia mnie o ciarki :) Nie przepadam za punkiem jakoś szczególnie, ale punk rock w stylu Greenday czy The Offspring jest ok.
Ostatnia jak dotąd płyta zespołu Crash Love z 2009r. nie ma już elementów elektronicznych ani też - moim zdaniem - za bardzo nie słychać wpływów punka. To przebojowy, rockowy, lżejszy niż poprzednie album. Styl zespołu ewoluował na każdej płycie, jednak ja jestem fanką okresu od Black Sails... do decemberunderground włącznie. Podobały się się mroczne teksty, okres kiedy styl zespołu był określany jako death rock, horror punk czy goth punk. Wolę AFI w cięższym wydaniu, kiedy riffy są ostrzejsze, teksty mroczniejsze, a śpiew Havoka przechodzi od najniższych do najwyższych dźwięków i od delikatnego śpiewu do wrzasku. Lubię wszystkie płyty zespołu, ale mam też swoje ulubione. Podoba mi się, że zespół ewoluuje i wcale mi nie szkoda, że nie grają już tak jak lubię najbardziej :)
Oczywiście nie może się obyć bez piosenki na końcu. Wybrałam The Leaving Song Pt. II z mojego ulubionego albumu Sing The Sorrow, gdyż jest to jedna z moich ulubionych piosenek AFI. Ta piosenka "wyczerpuje", ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie pozwala się skupić na niczym innym, zaczyna się i kończy mocno, agresywnie. Jest krótka, ale jest w niej niesamowita ilość mocy. Trudno usiedzieć przy niej w miejscu, choć na pewno nie skłania do tańca! Wokal Dave'a i gitara Jade'a to dla mnie idealne połączenie nie tylko w tej piosence.
Cała płyta Sing The Sorrow jest dla mnie idealna i nie ma tam gorszych momentów. Nawet kiedy tempo zwalnia, np. w ...but home is nowhere czy This Time Imperfect (które to piosenki są bardzo melancholijne i wzruszające, szczególnie na żywo - Dave śpiewa bardzo ekspresyjnie).
Energii temu zespołowi nie brakuje na pewno: wybrałam wersję live (z 2003), żeby to pokazać. Na tym występie scena była bardzo mała i miałam wrażenie, że zaraz ja rozniosą :D
Tak więc czekam z niecierpliwością, co nowego wymyślą tym razem...
Ja czekam na HIM, bo obiecalas ze o nich tez bedzie...
OdpowiedzUsuńO HIM będzie niedługo, mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań :)
UsuńWiesz Monika, powinni Ci dać honorowe członkostwo w fanklubie AFI (o ile taki istnieje ;) za rozpropagowywanie ich muzyki ;D gdyby nie Ty nigdy bym ich nie usłyszała, a są świetni! ;)
OdpowiedzUsuńElla, oczywiście, że taki fanklub istnieje. Nazywa się Despair Faction (to prawda, powinnam dostać członkostwo!). I fajnie, że ich muzyka Ci się podoba, bo o ile na fanów HIM jeszcze trafiam, to na fanów AFI już mniej :P
Usuń