piątek, 4 maja 2012

Muzykoterapia

Osoby, dla których muzyka sporo znaczy, mają na pewno tak, że ulubiona muzyka uspokaja ich lub wprowadza w dobry nastrój. Traktują ją jak lekarstwo dla duszy i na pewno coś tym jest. Wydaje się, że muzyka to tylko zbiór połączonych ze sobą dźwięków, ale niektóre piosenki mają w sobie najprawdziwszą magię, bo jak inaczej wytłumaczyć to, jakie uczucia wywołują? Co prawda muzyka oddziałuje na nasz tę część naszego mózgu, która jest odpowiedzialna za kierowanie uczuciami, ale to takie przyziemne... Wolę magię :P

Jestem z tych, którym słuchanie muzyki pomaga czasem utrzymać równowagę psychiczną, uspokoić się, pozbyć się przygnębiających myśli... Kiedy jestem smutna, słucham smutnej muzyki (np. Evanescence, szczególnie pierwszych nagrań, gdzie były często tylko wokal i pianino lub czegoś podobnego, a ostatnio za cudowną uważam płytę Damnation zespołu Opeth). Czemu nie słucham czegoś lekkiego na rozweselenie? Bo nie utożsamiam się z tym. Wolę skupić się na pięknie smutnej muzyki, która mówi o tym co czuję. Wesoła czy lekka mnie wtedy drażni. Natomiast kiedy jestem zła/wściekła i mam ochotę rzucać przedmiotami to muzyka, której słucham też jest bardziej agresywna - i jest to nawet konkretny zespół i konkretna płyta: Papa Roach - Lovehatetragedy z 2002. Nie wiem czemu akurat ta płyta tak na mnie działa, ale od dawna pozwala mi się uspokoić. Już w połowie płyty czuję się lepiej:) Być może to autosugestia, ale jeszcze nie rozbiłam niczego o ścianę, ani nikogo nie skrzywdziłam i to się liczy ;)

Piosenki z Lovehatetragedy są dość agresywne zarówno jeśli chodzi o wokal, partie instrumentów jak i warstwę tekstową. Często czuję się właśnie tak, jak jest to opisane w tekstach z tej płyty (np. w Decompression Period). Nie jestem wielką fanką tego zespołu, ale ta płyta jest jedną z moich ulubionych. Podobnie działa na mnie poprzednia płyta tego zespołu - Infest z 2000r., szczególnie piosenka Between Angels And Insects z agresywnym tekstem refrenu, w którym pojawiają się niecenzuralne słowa :P

Muzyka działa na uczucia, bo jest nimi przepełniona i często jest ich wynikiem. Artyści piszą piosenki pod wpływem uczuć, z jakimi się w tym momencie zmagają. Venus Doom to jedna z najmroczniejszych i najcięższych płyt HIM. Czas jej powstawania i był trudnym okresem w życiu osobistym lidera zespołu Ville Valo, który przeniósł stan swojego ducha na płytę. Jest to jedna z moich ulubionych płyt HIM, pewnie właśnie ze względu na jej klimat, choć niestety jest ona wynikiem problemów mojego ulubionego wokalisty.

Także Amy z Evanescence często podkreśla, że piosenki pisze w oparciu o własne doświadczenia i uczucia: śmierć młodszej siostry natchnęła ją napisania utworów Hello i Like You, a Snow White Queen powstała po doświadczeniach artystki z fanem-prześladowcą.

Paradoksalnie smutna, cięższa muzyka sprawia, że czuję się lepiej, wesołej w ogóle nie biorę pod uwagę, bo nie wyraża tego, co czuję, a chyba każdy chce czuć się zrozumiany? Każdy ma lepsze i gorsze momenty i sam decyduje jak sobie z nimi poradzić. Niektórzy preferują topienie smutków w alkoholu, a ja wolę muzykę. Właściwie to ona jest moją używką, bo towarzyszy mi codziennie w dobrych i złych chwilach i nie potrafię sobie bez niej wyobrazić życia oraz brakuje mi jej, kiedy nie mam do niej dostępu. Ale to uzależnienie akurat nie jest groźne dla zdrowia tak jak nadmiar alkoholu:) No chyba, że ktoś preferuje głośne słuchanie w słuchawkach, to wtedy może sobie uszkodzić słuch :D Nie zawsze jest tak, że mamy z kim porozmawiać, jeśli czujemy się źle, albo po prostu chcemy być sami i wtedy możemy liczyć na "przyjaciela" w postaci ulubionej muzyki.

4 komentarze:

  1. Opeth-Damnation,przekonałaś się? ja kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej ich płyty jak najbardziej, nie mogę wyjść z podziwu... Chyba się zakochuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa jednak!bardzo dobrze!spróbuj też Blackwater Park i najnowszej Heritage :) miłego słuchania

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się w 100 procentach ;)

    OdpowiedzUsuń