Od zawsze było tak, że to, czego słuchało się w Europie niekoniecznie przyjmowało się w Stanach Zjednoczonych (i odwrotnie). Wielu europejskich artystów marzy jednak o tym, żeby odnieść sukces za oceanem. Dlaczego tak bardzo im na tym zależy? Być może dlatego, że jest to ogromny rynek. Poza tym, europejskiemu artyście dość trudno jest się wybić w USA i pewnie dlatego uważane jest to za duże osiągnięcie.
Kiedyś Stany Zjednoczone były uważane za kraj mlekiem i miodem płynący, podczas gdy u nas na przykład sklepy świeciły pustkami. To samo dotyczyło muzyki. Wojciech Mann w swojej książce RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą wspomina m.in. jakim sprytem, cierpliwością i determinacją musiał się wykazać on i jego koledzy, aby dotrzeć do nagrań amerykańskich (ale też europejskich) artystów. Wiele osób uważało (a niektórzy uważają nadal), że "wszystko, co amerykańskie, jest lepsze". Łącznie z muzyką.
Trudno jednak zgodzić się ze stwierdzeniem, że muzyka z jakiegokolwiek kraju czy kontynentu jest lepsza od tej z innej części świata. Co prawda mało wiemy o muzyce chińskiej, japońskiej czy hinduskiej, ale nawet w najdalszym zakątku świata nie brakuje utalentowanych muzycznie osób.
Na to, jaką muzykę prezentuje dany kraj wpływa wiele rzeczy, m.in. historia, sposób myślenia ludzi, obyczaje, tradycje i wiele innych czynników. Historie Ameryki Północnej i Europy różnią się tak bardzo, że chyba nic dziwnego, że pojawiają się też różnice w spojrzeniu na muzykę. Co zatem zawdzięczamy np. USA a co Europie?
Amerykanie wymyślili na przykład country, nu-metal, grunge (Wielka Czwórka Seattle miała duży wpływ na muzykę rockową). Z USA pochodzi też Wielka Czwórka Trash Metalu: Anthrax, Megadeath, Metallica i Slayer - zespoły, które wpłynęły na młodsze pokolenie muzyków metalowych. Amerykanie nie docenili jednak np. Jimiego Hendrixa, który dopiero w Wielkiej Brytanii zdobył zasłużoną sławę. Jeśli już mowa o Europie, to nie ma fana muzyki rockowej czy metalowej, który nie słyszałby o Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath, Judas Priest czy Iron Maiden.
Europa ma bardzo silną scenę metalową: black metalowe kapele z Norwegii (i ogólnie metal ze Skandynawii), portugalski Moonspell, polskie Vader i Behemoth (choć, co ciekawe te dwie ostatnie kapele są bardzo znane i doceniane Za Oceanem), ale w USA nie jest inaczej - wspomniałam wyżej o Wielkiej Czwórce Trashu a i młodych zespołów metalowych jest tam bez liku).
Europa zdecydowanie wiedzie jednak prym, jeśli chodzi o podgatunek metalu zwany metalem symfonicznym/gotyckim, szczególnie z kobiecym wokalem. Możliwe, że amerykańska scena symfoniczno-metalowa po prostu nie jest nam znana, ale w moich poszukiwaniach nie natknęłam się na zbyt wiele ciekawych zespołów prezentujących ten gatunek i pochodzących z USA. Te, które odnalazłam i nadawały się do zaprezentowania, przedstawiam poniżej. Jeśli jednak nie jesteście wielkimi fanami gatunku, jakim jest metal symfoniczny, polecam tylko pierwsze trzy miejsca, moim zdaniem, najlepsze.
1) Aesma Daeva
Ten zespół odkryłam już dość dawno. Ich styl jest dość charakterystyczny, a każda z wokalistek, które przez te kilka lat istnienia zespołu przewinęły się przez skład, śpiewa wszystkie partie używając wokalu klasycznego czyli "operowego". Były to m. in. Lori Lewis (próbka jej wokalu poniżej) czy Melissa Ferlaak, która śpiewała też w austriackim Visions of Atlantis.
2) Amanda Somerville
Warto wspomnieć o tej amerykańskiej artystce, która z USA przeniosła się do Europy kilkanaście lat temu i od tej pory współpracuje z muzykami z europejskiej sceny metalowej/symfoniczno-metalowej. Jest znana ze współpracy z Epiką (kiedyś zastąpiła Simone na trasie koncertowej), After Forever, Edguy czy również amerykańskim zespołem Kamelot. Solo nagrała dwie płyty i dwie EP-ki, jedną płytę z Michaelem Kiske (ex-Helloween) oraz wzięła udział w kilku innych projektach muzycznych, ma też swój zespół o nazwie Trillium. Z jej dorobku najbardziej podoba mi się delikatna ballada Angel of Mine:3) Seven Spires
Młody zespół, powiem szczerze, że dość interesujący.
4) Alas
5) Echoterra
Wokalistką jest wspomniana wyżej Melissa Ferlaak. Utwór taki sobie, teledysk przerysowany, paskudna różowo pomarańczowa suknia.
6) Rain Fell Within
7) Orphonic Orchestra
8) ASHENTIDE
9) Infinitus Mortus
Podsumowanie
Pomimo kilku wyjątków dochodzę do wniosku, że Amerykanie nie mają jednak serca do metalu symfonicznego, nie do końca czują ten klimat. Widać też, że scena symfoniczno-metalowa (mówię tu o zespołach z damskim wokalem) jest tam w powijakach. Ten gatunek muzyki jest chyba mało popularny. Przeglądając portal metal-archives.com zauważyłam, że większość tego typu zespołów istniała krótko lub ma na koncie jedną, dwie płyty lub same EP-ki. Zapewne takim zespołom trudno się wybić. Niektóre z nich co prawda mogłyby być przykładem na to, jak "nie grać metalu symfonicznego", ale takie zespoły są chyba wszędzie. Sami oceńcie, czy amerykański metal symfoniczny ma jakąś przyszłość.
Nie ma dla mnie znaczenia, czy zespół jest z Europy czy innego kontynentu, jeśli tylko mi się podoba. Żyjemy w globalnej wiosce i wolę myśleć, że muzyka jest ponad czymś takim, jak granice państw czy kontynentów (zwłaszcza, że większość artystów pragnących zrobić karierę poza swoim krajem śpiewa po angielsku), ale jakieś tam różnice na pewno są.
Bardzo fajny artykuł. I zgadzam się, mimo niewątpliwego wpływu Amerykanów na rozwój muzyki (metalu), to jednak metal każdy (w tym i symfoniczny) to domena Europy. Synfonicznie najlepsi dla mnie są: Rage, Dimmu Borgir, Limbonic Art, Ne Obliviscaris, Summoning i Falkenbach. Polecam!
OdpowiedzUsuńSłabo znam te zespoły, na pewno posłucham , dzięki za rekomendacje :)
UsuńMiłego słuchania! :-)
Usuń